Rok po tragicznych wydarzeniach w remizie OSP w Białym Dunajcu wciąż nie wiadomo, kto odpowiada za śmierć 25‑letniego Pawła Ziętkowicza. Chociaż prokuratura prowadzi śledztwo, nie przedstawiono nikomu żadnych zarzutów. Rodzina zmarłego strażaka zapowiedziała protest protestując przeciwko opieszałości organów ścigania.
W nocy z 1 na 2 sierpnia 2024 roku w remizie OSP w Białym Dunajcu miało miejsce spotkanie druhów, którzy szykowali się do parafialnego odpustu. Paweł został wezwany do remizy, m.in. po to by przywieźć burgery. Według relacji rodziny i materiałów z monitoringu, doszło tam do bójki – brutalnie pobity trafił w ciężkim stanie do szpitala w Nowym Targu. Mimo operacji zmarł 11 sierpnia; sekcja wykazała, że przyczyną był krwiak podtwardówkowy mózgu.
Prokuratura Rejonowa w Zakopanem analizuje kilka scenariuszy. Rozważane są trzy wersje: obrażenia mogły powstać w remizie, w wyniku upadku w drodze dom–remiza–miejsce odzyskania przytomności, albo po zderzeniu z kamieniem podczas upadku. Śledczy czekają na opinie toksykologiczne i medycyny sądowej, a proces kwalifikacji prawnej zdarzenia może się zmienić z pobicia na nieumyślne spowodowanie śmierci.
Rodzina Pawła Ziętkowicza wyraża coraz silniejszą frustrację. Jak mówi matka: „Mija rok od śmierci mojego syna, a mimo licznych dowodów nikt nie został zatrzymany. Jest nagranie z monitoringu, są świadkowie, którzy widzieli napaść i nie zareagowali… żądamy rzetelnego śledztwa i ukarania winnych.” – zapowiadając protest pod hasłem „Sprawiedliwość dla Pawła Ziętkowicza”, który ma się odbyć po mszy w niedzielę 3 sierpnia 2025 roku na cmentarzu w Białym Dunajcu.

















